środa, 4 kwietnia 2018

Jesteś tego warta. Jesteś tego warty.

7.35 wejście smoka do przychodni. Czarno. Przy rejestracji niewielka kolejka, reszta opadła z sił i koczuje na krzesełkach. Pani w okienku niby rejestruje, ale kolejka się nie posuwa. Szeleszczą papierki. Chrzęszczą wysuwane co kilka minut wielkie szuflady. Telefon dzwoni, ktoś chciałby się zarejestrować, ale w tym miejscu, tej formy komunikacji - nie używamy. 8.15. W ramach studenckiego kwadransu wchodzi lekarz. Nieśpiesznie. Z dystynkcją. Okienko rejestracji się zamyka. To chwila przeznaczona na rozmowę. Lekarz - rejestratorka. Nic tu po postronnych uszach. 10 minut. 15 minut. Obie panie, mijając kolejkę, wychodzą do pokoju socjalnego. Bez kawy nie da się rozpocząć dnia. Pacjentów się nie przyjmuje choć to już 8.30. Pacjentów się nie rejestruje. Ale kawa się robi.
I nikt nie protestuje. Sama silę się na lekkie pokręcenie głową. Na grymas niezadowolenia na twarzy. Ale taki nie za bardzo widoczny, bo jeszcze ktoś zauważy... Milczymy zatem. Cierpliwie czekamy. Ktoś mdleje w kolejce. Ktoś nie wytrzymuje, wychodzi. Milczenie. Bo to jest normalne. To znaczy nie jest normalne, ale zostało uznane za normę.
W oczekiwaniu na wizytę rozglądam się po przychodnianych tablicach korkowych. "Wszystkie badania krwi i EKG dla klas sportowych - odpłatnie wg. cennika". Cennik jest najdłuższą informacją na ścianie. "Iniekcje i zabiegi zlecone przez lekarzy specjalistów - odpłatnie wg cennika". "W przypadku braku dyskietki wizyta lekarska - odpłatna wg cennika". Drobnym druczkiem coś o prawach pacjenta. "Coś", bo na nosie zabrakło mi okularów. Nie widzę jakie są te moje i Twoje prawa. Informacje powyżej działają terapeutycznie. Od razu jakoś mniej człowieka boli. I gorączka spada po przeczytaniu, szczególnie pierwszych pozycji z cennika.
Na koniec wizyty w poczekalni jeszcze garść wiadomości " z krypty". Czyli jeden pacjent drugiemu pacjentowi, prawie do ucha. A to o dobie spędzonej na izbie przyjęć miejscowego szpitala, a to o duszącym się dziecku z zachłystowym zapaleniem płuc czekającym 6 godzin na prześwietlenie tychże i o czekaniu na operację na cito - przez 7 miesięcy. Kiwamy głowami. Co zrobić? Norma.
Sami to za normę traktujemy. To my wybieramy ludzi, którzy deklarują to zmienić. Za normę przyjmujemy, że oni i wszyscy poprzedni, z tych deklaracji się nie wywiązują. Pogodziliśmy się, że nic nie można zrobić.
Nie trzeba od razu wychodzić na ulicę. Nie trzeba nikogo wyzywać ani obrażać. Wystarczy ZACZĄĆ o tym wreszcie MÓWIĆ. Mieć odwagę nazywać rzeczy po imieniu. Nazywać spóźnienie - spóźnieniem. Opieszałość - opieszałością. Nierzetelność - nierzetelnością. Tak długo jak udajemy, że patologia jest normalnością, tak długo nikt nie czuje, że należy dokonać zmiany.
Jesteśmy warci normalności.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeszcze będzie normalnie.

Czas jest nie najłatwiejszy jednak po co sobie go jeszcze bardziej utrudniać? Na informację o pustych sklepowych półkach drżą nam ko...